środa, 31 lipca 2013

kalendarz imprez

Dodałam do bloga link do kalendarza imprez. Często zdarza się, że napotykam w sieci na informacje o ciekawych imprezach i zawsze mam problem, bo potem gdzieś mi giną.teraz będę je miała w jednym miejscu i myślę, że niejeden raz z nich skorzystam. Takie spontaniczne wypady są najlepsze. W moim przypadku rzadko sprawdza się dokładne planowanie, zdecydowanie wolę iść na żywioł. jeśli coś zaplanuje jest więcej jak pewne, że coś się wydarzy i nie będę mogła zrobić tego, co zaplanowałam. Zdecydowanie wolę realizować moje marzenia. Co u mnie w najbliższych dniach... Rzeszów, Łańcut, Przemyśl, Lwów. Bilet autobusowy do Rzeszowa za 1 zł + 1 zł za rezerwację z polskibus już czeka, noclegi w Przemyślu zarezerwowane, jeszcze tylko muszę znaleźć nocleg w Rzeszowie na  5/6. Puściłam kilka dni temu zapytanie, ale niestety nie dostałam odpowiedzi.
Muszę coś poszukać, może ktoś z Was ma jakiś sprawdzony namiar na niedrogi nocleg? W sierpniu jeszcze Sandomierz i Lublin, może, jeśli się uda krótki wypad w Bieszczady z rodziną, ale to jeszcze pod ogromnym znakiem zapytania. Wrzesień z kolei Bratysława - i to na razie wszystko co mam w planach. Czas pokaże, czy uda mi się wszystko zrealizować i czy uda mi się jeszcze gdzieś pojechać. Sierpień i wrzesień jeszcze mam wolny, nie mam żadnych zobowiązań. Więc kto wie, może jeszcze gdzieś się wybiorę :)
edit : Jestem  zła!!! Napracowałam się przy kalendarzu, wprowadziłam już kilka, czy kilkanaście pozycji i... wszystko znikło, ja nie mam dostępu do kalendarza:( link nie działa :( zrobiłam jeszcze raz kalendarz, wpiszę tam dwie, trzy imprezy i dopiero jak się przekonam, że działa będę działać dalej:D

wtorek, 30 lipca 2013

Jan Gerhard "Łuny w Bieszczadach"


Jan Gerhard
"Łuny w Bieszczadach" fragmenty mówiące o historii Bieszczad
Wydawnictwo Lubelskie 1973
Ziemie skolonizowane za czasów Kazimierza Wielkiego.
Pierwsze ślady człowieka odnaleziono sprzed 2,5 tys lat. Za czasów rzymskich karawany kupieckie. Wpływy gospodarcze i kulturalne. W Czarnej, niedaleko Ustrzyk znaleziono narzędzia krzemienne; W Stefkowej - bransolety, naramienniki, miecze oraz inną broń. W Cisnej, Szczawnem, Kalnicy wykopano monety rzymskie.
 Szły tędy wyprawy Celtów z zachodu i Scytów ze wschodu. Niejeden raz płonęły osiedla ludzkie w dzisiejszych Bieszczadach. W 981 r Włodzimierz I zajął te okolice. Potem odebrał je Bolesław Chrobry. Ślady jego grodzisk można odnależ w pobliżu Hoczwi, Szczawnego, Łupkowa i Rajskiego. Ciągnęły tutaj hordy tatarskie w XIII wi oddziały węgierskie  w XV w. Przy kolonizacji tych ziem za czasów Kazimierza Wielkiego najznaczniejszą rolę odegrał ród pochodzenia węgierskiego - Balowie. Od ich nazwiska pochodzi nazwa miasta Baligród. 
 Kazimierz Wielki nadał braciom Piotrowi i Pawłowi Balom te ziemie. Zakładali wsie na prawie niemieckim, a później wołoskim. W XVI w duże znaczenie zaczęła odgrywać rodzina  Kmitów. Z tych czasów pochodzą miejscowości nad Sanem : Tworylne, Hulskie, Krywe, Zatwarnica, Smerek, Wetlina, Berehy Górne, Dwernik, Dołżyca. Głównie hodowla owiec i kóz. Pierwsi osadnicy -ludzie pochodzący z Wołoszy, a więc przodkowie dzisiejszych Rumunów, Bułgarów, Serbów, Albańczyków, byli pasterzami od pokoleń i wędrowali od pastwiska do pastwiska.
Były to ludy koczownicze. Wędrówka związana była z ich trybem życia.  Często musieli uciekać z swoich ojczystych stron przed różnymi rodzajem uciskiem. W XI i XVI wieku były na przykład na Węgrzech powstania chłopskie. Naukowcy znaleźli dowody w tutejszym zdobnictwie podobnym do bałkańskiego, w muzyce, w budownictwie, obyczajach, konstrukcji sprzętów, nazwach miejscowości.  Wszystko to krzyżowało się z istniejącymi  od najdawniejszych czasów wpływami polskimi, ruskimi, węgierskimi i słowackimi. Napływowe elementy wołoski - pasterskie - połączyły się z miejscowymi - rolniczymi.
 Z biegiem czasu ukształtowały  się dwie grupy ludności. Bojkowie i Łemkowie. Granica między nimi jest bardzo płynna. Zasadniczo przebiega przez Wołosań i Chryszczatę do Turzańska i Rzepedzi. na wschód od tej linii mieszkali Bojkowie. Mieszkali, bo wszystko to należy do przeszłości. Dziś zostały tylko ślady tej odrębności. Na przykład długie, wypuszczane na spodnie koszule, duże kapelusze z kresami opadającymi w dół, lniane białe zapaski, spódnice z samodziału i chustki wiązane na karku które nosili Bojkowie. Kapelusze słomiane z kresami do góry, niebieskie kamizelki, serdaki, kolorowe spódnice i chustki wiązane pod brodą nosiła ludność łemkowska.
 Obie grupy trudniły się pasterstwem i rolnictwem, z tym, że pasterstwem zajmowali się głównie Bojkowie. mieli oni między innymi piękną hodowlę wołów w pobliżu Halicza, handlowali końmi w Baligrodzie i  Lutowiskach. Hocznia - kosciół z początku XVI w, zbudowali go Balowie. tu urodził się ojciec Aleksandra Fredry, a sam Aleksander opisał wieś w "Trzy po trzy". Zabytkowa karczma. W Bieszczadach podobnie jak w ogóle w Karpatach, kwitło w minionych wiekach zbójnictwo. Gromadzili się tu zbiegowie z wsi pańszczyźnianych , ludzie uciekający przed wyrokami królewskich i magnackich trybunałów, pasterze miłujący ponad wszystko wolność i nie chcący się poddać żadnym zarządzeniom władz.
 Nazywano ich beskidnikami. Napadali karawany oraz podróżujące dwory. Największym z tych zbójników był Ołeksa Dowbusz zwany popularnie Doboszem, działający w całych wschodnich Karpatach w pierwszej połowie XVIII w.
 Lesko - zamek - wznieśli Kmitowie na początku XVI w. Zamek palił się kilka razy.W 1701 r byli w nim Szwedzi, którzy zabawili w Lesku zaledwie sześć dni, ale wyjeżdżając puścili go z dymem. Jeszcze przedtem krył się w tych murach "diabeł łańcucki", Stanisław Stadnicki z początkiem XVII w. Zginął pod Tarnawą, zabity przez kozaka Anny Ostrowskiej. Po rodzinie Stadnickich objęli zamek w posiadanie Krasiccy. W tym zamku pisywał  swe wiersze Wincenty Pol, który kazał go też zresztą przebudować według ówczesnej mody włoskiej.
posłowie

Wydarzenia tu opisane są prawdziwe. Z życia wzięte sylwetki bohaterów. Ostatnie szarże kawaleryjskie na terenie naszego kraju odbyły się nie , jak się na ogół sądzi , w 1939 r, ale jeszcze w 1947 r w Bieszczadach.

pożeram książki

tak, pożeram, nie da się inaczej tego nazwać.
Niekoniecznie są to książki najwyższych lotów, jedynym kryterium dla mnie jest fakt, czy dobrze mi się daną książkę czyta , czy też nie. Tutaj będę zamieszczać fragmenty książek, fragmenty, które chciałaby, z różnych powodów zostawić w mojej pamięci, czy też moje przemyślenia na ich temat.
Kolejny misz masz:) To dokładnie tak, jak w moim życiu:D

niedziela, 28 lipca 2013

autostop

30 lat temu w każde wakacje jeździłam na "stopa". Nie było problemów z zatrzymaniem kogoś, kto podwiezie kawałek dalej.
Ostatnie moje doświadczenia w tym zakresie mam sprzed chyba 10 lat, a i to tylko dlatego, że na autostradzie zepsuł się samochód, którym jechałam, a kierowca - mój znajomy - zapytał przez radio CB,czy ktoś może mnie przejąć i powieź dalej. Zastanawiam się ostatnio bardzo mocno nad taką formą podróży.

Na pewno ogromne znaczenie ma wiek, wygląd. Łatwiej młodym osobom zatrzymać samochód, ale kto wie, może i ja spróbuję odświeżyć sobie sprawność łapania stopa.. Ciekawa jestem, czy kierowcy równie chętnie będą się zatrzymywać 50 -cio  co i  20 - latce : D
Do dziś wspominam kierowcę, który zatrzymał się z ciekawości, żeby zobaczyć, czy pod ogromnym słomianym kapeluszem jest starsza pani, czy młoda kobieta :D hm... może to jest sposób?
Chyba znów kupię sobie ogromny słomkowy kapelusz :D
A póki co staram się jeździć jak najtaniej komunikacją zbiorczą, że tak nieładnie ją nazwę. Również można tanio jeździć. Jedyną wadą jest to, że trzeba "polować" na tanie bilety. Ja do tej pory korzystałam z polskibus , charakterystyczne czerwone, piętrowe autobusy. Bilety w promocji są od 1 zł + 1 zł za rezerwację. Jeździłam z nimi wielokrotnie, zarówno w Polsce jak i za granicą. Obecnie czeka na swój termin bilet do Bratysławy. Całkowity mój koszt Kraków - Katowice - Bratysława - Katowice - Kraków to 8 zł. Niestety z Krakowa nie ma bezpośredniego połączenia do Bratysławy, dlatego muszę się przesiąść w Katowicach.
Od niedawna ofertę biletów od 1 zł + 1 zł za rezerwację wprowadziły kolejne linie autobusowe : tanibus (bilet do Lublina już czeka) - 29 lipca od 10.00 mają być w sprzedaży bilety promocyjne, oraz muszkieter . Bilety za 1 zł + rezerwacja 1 zł są dostępne tylko i wyłącznie przy zamówieniach on-line (przez internet). Jak dla mnie jest to wspaniała alternatywa do autostopu, ale niestety autobusy liniowe nie docierają w każde miejsce w Polsce, którą zwiedzam najwięcej, czy w dowolne miejsce na ziemi , gdzie na pewno w przyszłości wyruszę.  Stąd też moje dzisiejsze dywagacje na temat autostopu.

sobota, 27 lipca 2013

ech mała ...


autor : Andrzej Brzeski
kompozytor : Andrzej Brzeski
wykonawca :Andrzej Brzeski
cover : Maryla Rodowicz










Małolatą jesteś, tata cię dołuje
I powera ci odbiera w zarodku
Sprawdza notes i kieszenie, kontroluje
Żeby zgasić to co pali się w środku
Gdy w sobotę na imprezę ostrzysz sobie smak
Tata z piwkiem sobie leżąc mówi tak



Ech mała, nie szalej
Bo masz 16 lat
Za wcześnie na bale
a kluby przyjdzie czas
Ty się nie baw zapałkami
Bo cię sparzy żar
Siedź w chałupie wieczorami
Kiedy kusi bal
Ech mała, nie szalej
Za testem goni test
Takie życie mała
Takie jest

Gdy mężatką jesteś lat dwadzieścia parę
A twój mąż pocztówki zbiera albo znaczki
Czasem przyśni ci się knajpa czy kabaret
Z jakimś tangiem argentyńskim po kolacji
Gdy na mały koniak z kawą chcesz się wyrwać vis a vis
Mąż, którego łamie w stawach
Znad gazety powie ci

Ech mała, nie szalej
Bo masz 50 lat
Za późno na bale
Co miał to dał ci świat
Ty się nie baw zapałkami
Bo cię sparzy żar
Siedź w chałupie wieczorami
Kiedy kusi bal
Ech mała, nie szalej
Sprzątaj, gotuj, pierz
Takie życie mała
Takie jest

Dziś w kąciku swoim siedzisz po cichutku
I uśmieszek dobrotliwy masz na twarzy
Nad sernikiem, konfiturą, nad robótką
Kiedy ci się już kompletnie nic nie marzy
Tylko gdy zapachnie różą
Nagle ci się wyda, że pan Bozia tam na górze
Cicho szepnął ci ole

Ech mała, poszalej
Masz 80 lat
Coś zapal i nalej
Tak mało dał ci świat
Baw się wreszcie zapałkami
Niech cię sparzy żar

Nie siedź w domu wieczorami kiedy kusi bal
Ech mała, poszalej
Garściami bierz co chcesz
Takie życie mała
Takie jest

Ech mała, poszalej
Masz 80 lat
Już bliżej niż dalej
Tak mało dał ci świat
Baw się wreszcie zapałkami
Niech cię sparzy żar

Nie siedź w domu wieczorami
Kiedy kusi bal
Ech mała, poszalej
Garściami bierz co chcesz
Takie życie mała
Takie jest

piątek, 26 lipca 2013

Kudowa - Czermna

Mam szczęście do magicznych miejsc. Do takich właśnie miejsc zaliczam kaplicę czaszek w Czermnej. Miejsce, które sprawia, że człowiek pogrąża się w zadumie, zastanawia się nad tym co warte jest jego życie i co pozostanie po jego śmierci... Wnętrze kaplicy, jej ściany są pokryte czaszkami i ludzkimi kośćmi tworząc niezwykłe memento przypominające, że wobec śmierci wszyscy jesteśmy równi. Podobną kaplicę można zobaczyć w Kutnej Horze w Czechach. Trzecią zachowaną kaplicą kości, o której wiem jest Kaplica czaszek Braci Kapucynów w Rzymie.

Niektórzy odwiedzający te miejsca, mówiące o przemijaniu, wychodzą z mieszanymi uczuciami. Twierdzą wręcz, że te kaplice, to makabryczny chichot przeszłości i profanacja szczątków ludzkich.
Miejsca jak te, nie były niczym niezwykłym od czasów baroku, aż po wiek XVIII. W tym czasie używano kości ludzkich (czaszek również) do dekoracji kaplic, czy kościołów. Praktyk tych zakazano dopiero w XIX w. Pomysłodawcą kaplicy w Czermnej był ksiądz proboszcz Wacław Tomaszek. Kaplica powstała w latach 1776 - 1804.


Duża ilość ludzkich szczątków znajdowana w okolicy - skutek dwóch wojen śląskich oraz Wojny Siedmioletniej, epidemii cholery oraz inny chorób zakaźnych - natchnęła księdza proboszcza do uczczenia cierpienia, umierania i śmierci w taki właśnie sposób.
Szczątki ludzkie są nie tylko na ścianach wewnątrz kaplicy, ale wypełniają również część piwnicy pod podłogą kaplicy. Lata temu cała piwnica była nimi wypełniona, ale czas sprawił, że część kości się rozsypała w pył.
Moje kości również kiedyś się rozsypią... Dlatego właśnie mam swoje pasje, cieszę się każdą chwilę życia.. Chcę w pełni przeżyć swoje życie...

środa, 24 lipca 2013

Chęciny

 Jednym z miejsc, które odwiedziłam niejako przy okazji, czy po drodze jest zamek w Chęcinach. Jechałam autobusem z Kielc do Nowej Słupi i przez okno zobaczyłam ruiny zamku w Chęcinach. Obiecałam sobie, że w drodze powrotnej skieruję tam swoje kroki. Jak wymyśliłam tak też uczyniłam. Wysiadłam w Chęcinach, a potem przespacerowałam się do stóp zamku. Spacer był bardzo uroczy, małe, spokojne miasteczko położone w górach, które są jeszcze miejscem mało odwiedzanym.
 Na szczęście dla mnie, ponieważ zdecydowanie bardziej wolę mniej odwiedzane miejsca. Jasne, że nie są to wysokie góry, ani nawet nie są to bardzo dzikie góry, ale jest w nich wiele uroku.
Gospodarze okolicznych miejscowości albo nie doceniają ich piękna, albo nie zależy im na turystach. Ale nie o Górach Świętokrzyskich chciałam dziś napisać
 Zamek w Chęcinach został wybudowany pod koniec XIII w, czyli w czasach , gdy królował Władysław Łokietek. Podczas zjazdów rycerskich zapadały tutaj ważne dla państwa decyzje. W 1331 r był miejscem, z którego wojska Polskie wyruszyły na bitwę pod Płowcami. Bitwę pomiędzy wojskami Polskimi i Krzyżackimi. Starcie ważne w naszej historii pomimo braku jego rozstrzygnięcia. Bitwa pozostała nierozstrzygnięta, ale odsunęła o rok czasu Krzyżacki najazd na Kujawy, a także uniemożliwiła Krzyżacki rozbiór Polski. Poza tym wreszcie Polacy przełamali swoje obawy dotyczące poważnej konfrontacji z zakonem, a w bitwie pod Płowcami okazało się, że jesteśmy w stanie się im przeciwstawić.
 Zamek został rozbudowany po śmierci króla Władysława Łokietka przez króla Kazimierza Wielkiego i stał się twierdzą i ośrodkiem administracyjnym. Na zamku mieszkały : Adelajda - żona Kazimierza Wielkiego, Elżbieta, córka Władysława Łokietka, żona Jagiełły z synem Władysławem, później zwanym Warneńczykiem, a także królowa Bona. Więziono tutaj Andrzeja, przyrodniego brata Króla Władysława Jagiełły, wodza krzyżackiego Michała KUchmeistera, oraz jeńców krzyżackich wziętych do niewoli podczas bitwy pod Grunwaldem.
 Opowieść o roli Chęcińskiego zamku byłaby niepewna, gdyby nie wspomnieć o fakcie, że za czasów panowania Władysława Łokietka przechowywano tutaj skarbiec koronny. Królowa Bona również tutaj gromadziła swoje skarby.
W historii zamku są i gorsze dni. W 1607 r Rokoszanie Zebrzydowskiego spalili zamek. Starosta Branicki odbudował go, ale już w 655 r został zdobyty przez Szwedów, a dwa lata później splądrowany przez wojska Rakoczego.
Podjęto próbę jego odbudowy, ale kolejny najazd szwedzki w 1707 r spowodowały rezygnację z tych planów. I wojna światowa pozostawiła po sobie ślad w postaci uszkodzenia środkowej baszty przez pociski artylerii austriackiej. 
W okresie międzywojennym podjęto próby zabezpieczenia ruin, w czasie, gdy byłam, dwa i pół roku temu były również przeprowadzane prace remontowe.
Byłam niestety zbyt krótko w Chęcinach, by obejrzeć inne ciekawe miejsca. A do takich niewątpliwie zaliczam Kościół św. Bartłomieja, Stary Młyn, Synagogę, cmentarz żydowski, klasztor sióstr Bernardynek, Szpital św. Ducha, Klasztor ojców Franciszkanów. Jak w wielu miejscach, w których byłam czułam niedosyt i brak czasu. Być może kiedyś uda się mi tam powrócić, spędzić więcej czasu i zobaczyć więcej niż zobaczyłam podczas mojej krótkiej tam wizyty.

poniedziałek, 22 lipca 2013

Jaskinia Wierzchowska Górna

W Wierzchowie koło Białego Kościoła w Dolinie Kluczwody jest największa na Wyżynie Krakowskiej, z najdłuższą trasą turystyczną ze wszystkich jaskiń w Polsce Jaskinia Wierzchowska. Jest to również jedna z pierwszych jaskiń w Europie przystosowana do ruchu turystycznego.
Wyżyna Krakowska, czy, jak kto woli Wyżyna Krakowsko –Wieluńska to kilkukilometrowej szerokości pasmo ciągnące się od Krakowa do okolic Wielunia, zbudowane głównie z wapieni, tworzące malownicze grupy skalne.

 Jaskinia ma długość 970 m, ale do zwiedzania jest udostępniona niespełna połowa. Spowodowane to jest faktem, że trudno by było do niektórych korytarz wejść osobom bez przeszkolenia, a nawet śmiem twierdzić, że bez sporego doświadczenia.
Zapytałam przewodnika, czy wszystkie korytarze są dobrze poznane przez specjalistów. Usłyszałam, że nie. Ponieważ jaskinia jest wypłukana przez wodę, więc w wielu miejscach pozostaje wiele naniesionego przez
nią mułu. Część udostępniona dla zwiedzania jest oczywiście swobodnie dostępna. Nigdy nie usuwa się całego naniesionego mułu, jako że może to grozić nawet zapadnięciem stropu.
Jaskinia Wierzchowska została wypłukana przez płynącą przez nią wieki temu podziemną rzekę. Świadomość, że idę korytem rzeki, a nade mną jest kilka metrów wapienia sprawia, że przenoszę się w świat kolejnej
przygody. Dziękuję przewodnikowi, który w bardzo ciekawy i barwny sposób przybliżył historię i przyrodę. Takich lekcji szybko się nie zapomina.
 Woda przesączając się przez skały wapienne nasyca się węglanem wapna, który wytrąca się w jaskini tworząc nacieki o przeróżnych kształtach. Jaskinia Wierzchowska była kiedyś bogata w szatę naciekową. Niestety przy pracach wykopaliskowych, przygotowujących do udostępnienia jaskini turystom i podczas zwiedzania przez turystów została prawie całkowicie zniszczona. Nacieki tworzą się wiele wieków, zniszczyć je może beztroska ludzka
w ciągu kilku minut.
 Podczas prac przy odkrywaniu i przygotowaniu jaskini znaleziono wiele kości zwierzęcych, m.in. niedźwiedzia jaskiniowego, lwa czy hieny jaskiniowej. By uświadomić zwiedzającym, że takie kości tam znaleziono postawiono figury tych zwierząt.














W jednej z odnóg jaskini jest ekspozycja przedstawiająca Człowieka Pierwotnego. Znaleziono tutaj zabytki neolityczne, co potwierdza, że w tej grocie, która zapewne posiadała bezpośredni wylot do powierzchni, mogli
mieć schronienie ludzie pierwotni.


 Kolejną atrakcją jaskini są nietoperze. W czasie zimy hibernują, o czym warto pamiętać zwiedzając jaskinię i nie fotografować w miejscach przez przewodnika wskazanych z lampą błyskową. Wszystkie nietoperze w Polsce podlegają ochronie.
 To już koniec spaceru, który miał miejsce w lutym 2012 r. Pozostaje mi polecić tą niewątpliwą atrakcję Jury.
Swoją notatkę oparłam na słowach Pana przewodnika, niestety nie znam imienia i nazwiska, ale pozdrawiam serdecznie, oraz książkowego przewodnika turystycznego Andrzeja Górnego i Mariusza Szelerewicza: „Jaskinia Wierzchowska Górna” . Wydanie drugie, poprawione i uzupełnione. Wydawnictwo PTTK „KRAJ” 1987 r.

Biuro Usług Turystycznych Gacek, proponuje ciekawe imprezy – nie tylko dla dzieci, ale dla dzieci to na pewno  wspaniała i łatwa do zapamiętania lekcja historii. Są to : Piknik pod Jaskinią Wierzchowską (z ogniskiem i pieczeniem kiełbasek), Uczymy się bawiąc – gry i zabawy w plenerze (impreza dedykowana uczniom szkół podstawowych i gimnazjów),Co w trawie piszczy (lekcja plenerowa dla przedszkolaków), Pożegnanie lata, czyli święto pieczonego ziemniaka, Andrzejki, jaskiniowy bal; Mikołajki jaskiniowe, Karnawałowy bal jaskiniowy, czy zwiedzanie połączone z kuligiem. Jest to niewątpliwie przykład ciekawego spędzenia czasu.


Garść informacji praktycznych:
Jaskinia jest otwarta codziennie :
9.04 – 30.04    od 9.00 – 16.00
1.05 – 31.08    od 9.00 – 17.00
1.09 – 31.10    od9.00 – 16.00
1 listopada nieczynne
2.11 – 30.11    od  9.00 15.00
W ferie zimowe (w terminie dla woj. małopolskiego i śląskiego)
w godz.  od 10.00 – 15.00
a także we wszystkie weekendy I kwartału (z wyłączeniem pierwszego weekendu stycznia )
od 10.00 – 15.00
Wejścia dla turystów indywidualnych odbywają się o pełnych godzinach zegarowych.
Dla grup zorganizowanych zalecana jest wcześniejsza rezerwacja.


niedziela, 21 lipca 2013

Dobczyce

 Rodzinny wypad do Dobczyc sprawił mi wiele radości. Był zupełnie niezaplanowany i tym cenniejszy dla mnie. Wybrałam Dobczyce, ze względu na prowadzący przez nie szlak architektury drewnianej - a dokładniej mówiąc skansen drewnianego budownictwa. Skansen, to muzeum na wolnym powietrzu.
Dobczyce to jedna z najstarszych osad w Małopolsce. Pierwsza wzmianka jest już z 1225 roku. Osadę miał założyć kasztelan Mieszka I, Dobek.
Do zamku i skansenu szliśmy kamiennymi schodami, na których szczycie są dwie kamienne figury : św. Jana Nepomucena oraz Najświętszej Marii Panny. Schody prowadzą obok cmentarza komunalnego z końca XIX wieku. Po wyjściu na górę dotarliśmy do kościoła parafialnego wybudowanego w latach 1828 - 1838. Obok kościoła stoi kamienna dzwonnica wybudowana w 1855r z dzwonem o nazwie "Jan" z 1504 r. Historia dotyka nas swoimi skrzydłami na całej trasie wycieczki. Widoki ze wzgórza są przepięknie, po minięciu kościoła można zauważyć
cel naszej dzisiejszej wyprawy : zamek i skansen.

Dobczycki zamek był częścią systemu obronnego Krakowa. Badania archeologiczne określiły pierwsze ślady osadnictwa już na okres neolitu (czyli ponad 4000 lat temu). Pierwszy zamek obronny powstał prawdopodobnie na przełomie XIII i XIV wieku. Uległ zniszczeniu w czasie potopu szwedzkiego,a to co zostało, rozebrano w XVIII w po odnalezieniu skarbu zamurowanego w jednej z sal zamkowych. Dzięki działaniom PTTK w Dobczycach mamy możliwość oglądania odrestaurowanych pomieszczeń zamkowych i wystaw w nich umieszczonych.
Oczywiście nie mogliśmy sobie odmówić zwiedzenia wnętrza zamku. Bilet normalny kosztuje 7 zł ; bilet ulgowy 5 zł i obejmują również zwiedzanie skansenu. Godziny otwarcia od 1.04 do 31.10 od wtorku do piątku w godz. 10.00 - 16.00, soboty, niedziele i święta w godz. 10.00 - 18.00, poza sezonem tylko po wcześniejszym uzgodnieniu z biurem PTTK.
Wracając do zwiedzania zamku.Warto obejrzeć odrestaurowane komnaty z wystawionymi tam rzeczami użytku codziennego,orężem, ale to nie koniec atrakcji.
Na zamku jest kaplica, w której narzeczeni mogą sobie powiedzieć sakramentalne tak, a przyjęcie weselne można również zorganizować na zamku. W jednym z ostatnich pomieszczeń, w jakim byliśmy jest wystawa, która zasługuje na dłuższą chwilę zadumy. Łączy tych, którzy zginęli za drutami obozów koncentracyjnych, krwawe dni Dobczyc i broń i wyposażenie wojska z okresu II Wojny Światowej...





Sala tortur z katowskim wyposażeniem














Aby nie kończyć tak smutnym akcentem wizyty w zamku przed wyjściem są głowy Skąpca, Plotkary, Obżartucha - nie wiem, dlaczego te głowy, ale twarz rozjaśnia uśmiech.








Przed zamkiem obowiązkowe zdjęcie w dybach i pora zwiedzić skansen. Czas, który warto sobie zarezerwować na nieśpieszne zwiedzenie zamku to ok. godziny czasu. Na terenie zamku jest też karczma, niestety była zamknięta i nie udało się nam nawet wypić tam kawy. A szkoda!!!
 Obok zamku można zwiedzić muzeum budownictwa ludowego z okolic Dobczyc i Myślenic. Są tam budynki : wozowni, kurnika, kuźni, karczmy z alkierzem (izbą mieszkalną) i kuchnią.

 Jest tam również bogata ekspozycja rzemiosła w izbie cechów oraz dom pogrzebowy, wraz z trumnami i karawanem.




 Nie można pominąć również widoku na zaporę i Zalew Dobczycki, który jest zbiornikiem wodny pitnej dla Krakowa i z tego względu nie jest wykorzystywany dla celów rekreacyjnych. Obok zapora.
 Nasz mały wypad zakończyliśmy spacerem nad rzeką Rabą. Nie uchowało się na brzegu ani jedno drzewo, ani jeden krzaczek, moja rodzinka stwierdziła, że wszystko ścięły bobry, co nie jest nieprawdopodobne, jako, że coraz więcej bobrów jest nad naszymi rzekami. Oznacza to tylko jedno, że nasze rzeki są coraz czyściejsze, z czego pozostaje się tylko cieszyć:)

Nie sposób opisać wszystkich wrażeń, opowiedzieć o detalach. Wiem jedno, Dobczyce warto odwiedzić samemu i poczuć smak przeszłych lat...