sobota, 23 kwietnia 2016

Budzyń - Kryspinów

Dziś wybrałam się na spacer nad wodę. W pobliżu Krakowa jest miejscowość Budzyń i tam właśnie skierował mnie dziś los.
Zdjęcie obok to Zalew na Piaskach kiedyś znany jako Kryspinów, tak przynajmniej twierdzi portal wedkuje.pl. Dla mnie zawsze to był Kryspinów. Nie wiem, czy zmieniły się granice administracyjne miast, czy też zalew zawsze był na terenie Budzynia i Cholerzyna, ale warto było tu przyjechać. W okresie letnim w piękną pogodę jest to miejsce wypoczynku wielu Krakowian. Zalew ten powstał na miejscu wyrobisk piaskowni i na obrzeżach zalewu rzeczywiście są piaszczyste plaże. Okolica piękna, teren niespecjalnie zagospodarowany. Przynajmniej robi takie wrażenie. Byś może wszystko się zmienia w czasie lata, kiedy otwierają się zamknięte budynki, a za wejście na teren zalewu trzeba zapłacić bilet wstępu. Kilka osób wykorzystywało promienie przedpołudniowego słońca i opalało się na plaży, a dzieci bawiły się foremkami. Ktoś karmił łabędzie, po prostu sielanka. 
Spotkałam dziś na swoim spacerze mnóstwo rowerzystów, okazało się, że dziś było rozpoczęcie sezonu rowerowego, czyli Rekreacyjny Rajd Rowerowy Kraków - Trzebinia, dlaczego Kraków, a nie Kryspinów, skoro Kryspinów był miejscem, startu... nie wiem.





Łabędzie jak zwykle piękne i wdzięczne. Dziś widziałam tylko dwa. Wydawało mi się, że o tej porze roku łabędzie same powinny się wyżywić, a tu okazuje się, że są osoby, które jednak je dokarmiają.Zastanawiam się, czy w ten sposób nie wyrządzają krzywdy tym pięknym ptakom, które niedługo nie będą potrafiły samodzielnie przeżyć bez pomocy człowieka.
Wiele zwierząt szuka teraz pożywienia w koszach na śmieci. Zabieramy im ich naturalne środowisko, więc spotykamy coraz więcej dzikich zwierząt na terenach zabudowanych.
Jedną z form wypoczynku nad wodą jest park linowy, dziś zamknięty, zapewne jeszcze jest zbyt chłodno na takie rozrywki. Coraz więcej jest takich parków. Stosunkowo niewielkim nakładem sił i kosztów (a przynajmniej mam takie wrażenie, bo odpowiednie liny i zabezpieczenie na pewno kosztują), powstaje miejsce, które może być placem wspaniałej zabawy dla osób w każdym wieku i dla osób o dowolnej kondycji.Są trasy łatwiejsze i trudniejsze, do wyboru.
Wadą tego dzisiejszego mojego spaceru był fakt, że bardzo rzadko tam kursują autobusy. Na szczęście okazało się, że wystarczy kilkanaście minut spokojnego spaceru i można dotrzeć na przystanek autobusowy, z którego odjeżdża kilka autobusów. A na przystanku, a właściwie obok niespodzianka - perełka architektury, niestety mocno zaniedbana. Neorenesansowy pałac w Kryspinowie zbudowany w XVIII , a przebudowany w XIX w. Według niektórych źródeł obecny pałac nie jest przebudowany, a jedynie wykorzystano część murów pozostałych po budowli z XVIII w. Budynek przechodził z rąk do rąk, po II wojnie światowej został
zdewastowany przez wojska radzieckie, które w nim rezydowały. Potem zajmował go Dom Dziecka, następnie został przekazany na potrzeby Państwowego Ośrodka Maszynowego, aż w końcu powrócił do spadkobierców dawnych właścicieli. Niestety niewiele wskazuje na to, żeby pałac powrócił do swojej świetności. A szkoda.
Z ciekawostek : początkowa nazwa Kryspinowa to Śmierdząca. Wieś zawdzięczała swoją nazwę zapachom unoszącym się znad moczarów między którymi była położona. Obecna nazwa Kryspinów pochodzi od jednego z właścicieli - hrabiego Kryspina Żeleńskiego.

sobota, 16 kwietnia 2016

Niepołomice

Byłam tam wiele razy, dziś trafiłam po raz kolejny. Bardzo się cieszę, że pojechałam, zobaczyłam i ... porozmawiałam. Spotkałam tam niezwykle ciekawą osobę, panią Teresę, która jest poetką, wydała przynajmniej dwa tomiki poezji, a przynajmniej ja o tych dwóch wiem. Spotkałam ją przy kościele, gdzie opiekuje się skromnym Ogrójcem. Niezwykła kobieta, chodząca kronika Niepołomic. Tak to już bywa, że wystarczy odpowiedzieć uśmiechem na uśmiech, dobrym słowem na dobre słowo i można usłyszeć niezwykłe opowieści. Opowieść o historii poezją pisanej.
Jedną z opowieści była historia o cudownym obrazie św. Boromeusza sprowadzonym przez, a właściwie na życzenie sparaliżowanej od 11 lat księżnej Anny Branickiej z domu Myszkowskiej, żony Jana Ruszcz Branickiego. Pani Teresa opowiadała tak, że przed oczami miałam procesję wyruszającą z zamku niepołomickiego do kościoła. Procesja podążała drogą królewską za cudownym obrazem. Jak głosi opowieść, Anna wyzdrowiała,  a cudowny obraz św. Boromeusza niejeden raz ukazał swoją cudowną siłę. Niestety kościół był zamknięty, tak więc nie udało mi się wejść do środka, zdjęcie wnętrza zrobiłam przez szybę,ale to już przypadłość naszych czasów. Kiedyś kościoły były cały czas otwarte dla wiernych, teraz otwarte są tylko ich przedsionki. 
Kościół p.w. Dziesięciu Tysięcy Męczenników ufundował 
król Kazimierz Wielki w połowie XIV w. Do dnia dzisiejszego zachował się w archiwum parafialnym dokument z maja 1350 r potwierdzający utworzenie w Niepołomicach parafii.   Z pierwszej gotyckiej budowli zachowało się prezbiterium z gotyckimi oknami i "stara zakrystia" z fragmentami malowideł z XIV w. Obecnie kościół jest jednonawowy z dwoma dostawionymi kaplicami Branickich i Lubomirskich. 





Kolejna opowieść dotyczyła mozaiki na ścianie kościoła, a dokładniej na ścianie kaplicy powyżej wspomnianej kaplicy św. Karola Boremeusza.  w Niepołomicach przedstawiającej Jana Pawła II składającej się z ponad 25 tysięcy fragmentów, zrealizowanej w watykańskiej pracowni mozaiki na specjalne życzenie mieszkańców miasta. Nieprzypadkowo właśnie tam. Do Niepołomic, do swojego patrona niejednokrotnie przyjeżdżał Kardynał, Karol Wojtyła.







Jak już wspomniałam pani Teresa jest kopalnią wiadomości o Niepołomicach. Inna opowieść, którą dziś usłyszałam dotyczy pomnika, a właściwie fontanny, która stoi na niepołomickim rynku. Dziś woda z fontanny się nie lała, więc niech będzie pomnik, przedstawiający Justynę, córkę leśniczego, która zabiła bełtem z kuszy tura ratując życie króla Stefana Batorego podczas polowania. Historia niezwykła, warta uwiecznienia w postaci pomnika.









Z placu przy kościele bardzo dobrze widać Zamek. Pamiętam go jeszcze jako zrujnowany w dużej mierze budynek, w którym mieściła się Izba Porodowa, poczta, biblioteka... (zdjęcie obok jest fotografią zdjęcia umieszczonego na ścianie zamku).







Jeszcze kilka  lat temu pachniał świeżością, czystością, pięknie wyglądał. Dziś zauważyłam już ślady zniszczenia na zewnętrznych murach zamku. Dach też już zaczyna nosić na sobie patynę lat, ale w dalszym ciągu jest to miejsce z ogromną historię.
Król Kazimierz Wielki wybudował w połowie XIV w zamek, który miał pełnić funkcje obronne, miał strzec przed atakami ze wschodu skarbów Małopolski - kopalni soli w Bochni i Wieliczce oraz szlaku handlowego z Krakowa na Węgry. W kolejnych wiekach zwoływano tutaj zjazdy koronne, odprawiano sądy. Tutaj też zatrzymywali się królowie przed polowaniami w Puszczy Niepołomickiej. Było to idealne miejsce do wypoczynku.   Zamek był kilkukrotnie przebudowywany i zmieniał swoje funkcje. W 1991 przystąpiono do prac renowacyjnych, których efekt widać w dniu dzisiejszym.

W zamku organizowanych jest wiele imprez, dziś był koncert finałowy Małopolskiego Konkursu Sygnalistyki Myśliwskiej "O Róg Zbramira" - muszę przyznać, że z ogromnym zaciekawieniem zerkałam na odświętnie ubranych sygnalistów spacerujących po dziedzińcu zamku i wokół niego i wsłuchiwałam się w nawoływanie instrumentów muzycznych.
Dziedziniec ozdabiają malownicze krużganki. .





Na głos jednego rozlegały się następne. Dziś Niepołomice rozbrzmiewały dźwiękami muzyki.















Tuż u podnóża zamku jest osada, a właściwie tylko kilka chat w miejscu nazwanym Podegrodzie. Szkoda tylko, że ogrodzone i nie mogłam obejrzeć chat z bliska. .
Drewniane, liczące sobie ponad 100 lat budynki zostały tu przeniesione z terenów wiejskich gminy Niepołomice. Ciekawa historia wiąże się z kuźnią, która jest na terenie tego miniskansenu.
Otóż powstała ona z rozebranych w związku z rozbudową drogi (węzła S7) zabytkowych obiektów wiejskich stojących niegdyś w okolicach Nowej Huty. Budynki te
miały zostać przekazane do skansenu. Niestety żadna z instytucji nie chciała ich przyjąć. Jedynie Fundacja Zamku w Niepołomicach wyraziła chęć ich przejęcia, miały być zrekonstruowane. Niestety tylko część materiału z rozebranych chat nadawała się do użytku i z nich właśnie wybudowano kuźnię, która jest widoczna po lewej stronie na zdjęciu. Przez pewien okres czasu zabytkowe wiejskie domostwa były uważane za zaginione, a w jednym z artykułów prasowych padło zapytanie krakowskiego radnego :"Jakim cudem można zgubić chaty" - pytanie było skierowane do urzędników krakowskich.
Szkoda, że chat nie ma w całości. Były rzadkim przykładem architektury wiejskiej w Krakowie.
Jeśli już mowa o architekturze. to oczywiście wypatrzyłam kilka perełek, które sprawiają, że zaczynam się czuć jakbym przebywała w innym świecie. 

Obok budynek Zespołu Szkół Imienia Jana Pawła II, na południowej ścianie wieży widoczny zegar słoneczny oraz łacińska sentencja: Patrzcie zatem uważnie w jaki sposób macie postępować, nie jak niemądrzy, lecz jako mądrzy wykorzystujący czas.  

niedziela, 3 kwietnia 2016

Dolina Bolechowicka

Bolechowice należą do jednych z najstarszych osad w okolicach Krakowa (jak głosi tablica tuż obok przystanku autobusowego linii 268
, na którym wysiadłam). Po raz pierwszy wzmiankowane zostały w 1243 r, kiedy to książę Bolesław Wstydliwy nadał część obecnej wsi biskupowi krakowskiemu Janowi Prandocie. Odtąd Bolechowice pozostawały majątkiem krakowskiej kapituły, aż do czasów III rozbioru Polski. Kapitulne dobra znacjonalizowane przez władze austriackie, zostały następnie -  około XIX w, w dobie Rzeczpospolitej Krakowskiej, sprywatyzowane.
Kościół parafialny murowany, gotycki, wielokrotnie przebudowywany pw. św. Apostołów Piotra i Pawła - po raz pierwszy wzmiankowany był w 1325 r. Prezbiterium (Przestrzeń kościoła przeznaczona dla duchowieństwa oraz służby liturgicznej, zwykle wydzielona od reszty świątyni podwyższeniem, balustradą lub łukiem. Centralne miejsce zajmuje ołtarz) i zakrystia (boczne pomieszczenie w kościele służące do przechowywania naczyń i szat liturgicznych) z 1393 r, zbudowane z fundacji krakowskiego biskupa Piotra Wysza z Radolina, herbu Bróg. W prezbiterium
polichromia gotycka pochodząca z okresu 1410 - 1420 r. W wyposażeniu wnętrza w większości barokowym na uwagę zasługuje ołtarz główny z obrazem Ukrzyżowania, namalowanym w 1685 r przez Jana Trycjusza, nadwornego malarza królów Jana Kazimierza, Michała Korybuta Wiśniowieckiego i Jana III Sobieskiego. Z wcześniejszych elementów wystroju interesująca jest gotycka dekoracja malarska z prezbiterium z lat 1410 - 20, którą odkryto w latach 60 XX w. podczas restauracji kościoła. Przedstawia ona m.in. sceny figuralne Ukrzyżowania i św. Krzysztofa oraz elementy ornamentalne, w ty, herb fundatora świątyni - Bróg. W XV w. wybudowano nawę, którą w 1625 r rozbudowano w części środkowej, a następnie w latach 1912 - 1913 przedłużono i zamknięto wieżą zegarową.



Zaraz obok kościoła rośnie drzewo - pomnik przyrody prawem chroniony, nie potrafiłam rozpoznać co to za drzewo, ale według rejestru pomników przyrody powiatu krakowskiego jest to lipa drobnolistna. Pozostaje mi wierzyć w słowo pisane, jako, że nie znam się zupełnie na drzewach, zwłaszcza bezlistnych o tej porze roku. Niedługo zapewne ta lipa obsypie się zielenią bo już widać wiele drzew z niewielkimi zielonymi listkami. Wiosna!!!









 Pomnik - obelisk poświęcony jak głosi inskrypcja na tablicy pamiątkowej : "obywatelom Bolechowic, ofiarom Wojny Światowej, która Polsce Wolność przyniosła w 10 - cio letnią rocznicę jej odzyskania mieszkańcy tej gminy tablicę poświęcają nazwiska ich potomnym przekazując. 11.XI. 1928".






Dolina Bolechowicka zwana też wąwozem Bolechowickim, wykształcona w górnojurajskich wapieniach, licząca ok. 1,5 km długości, wąska i kręta jest uznawana za jedną z najbardziej malowniczych z jurajskich Podkrakowskich Dolinek. Szlak jest łatwy, widziałam idące rodziny z dziećmi. Prowadzi tam również szlak rowerowy, choć znajdzie się zapewne kilka miejsc, w których trzeba rower prowadzić, bo wjechać choćby na schody raczej łatwo nie będzie.

 
Dolinę otwiera efektowna prawie 30 metrowej wysokości skalna brama, zwana Bramą Bolechowicką. Te wrota skalne są najciekawszym elementem w Parku Krajobrazowym dolinek krakowskich. Są widoczne z daleka, typowe dla jurajskiego krajobrazu. Bramę Bolechowicką tworzą dwie 
skały wapienne : Filar Abazego oraz Filar Pokutników. Zaczynali tutaj najwybitniejsi polscy wspinacze, więc kto wie, czy nie byłam świadkiem treningu przyszłych mistrzów wspinaczkowych. 
 
Skały te są doskonałym terenem treningowym dla amatorów wspinaczki. Często można tu zobaczyć wspinające się osoby. Zaczynali tutaj najwybitniejsi polscy wspinacze, więc kto wie, czy nie byłam świadkiem treningu przyszłych mistrzów wspinaczkowych. 
Mężczyzna obok wypoczywa, wisząc praktycznie tylko na asekurującej go linie, jak podsłuchałam bolały go już ręce i nogi, ale po krótkim odpoczynku skałę zdobył. Widziałam!

                                                                         Wspinać się tutaj wolno wykorzystując tylko haki i zaczepy asekuracyjne, które są wbite na stałe. Ze względu na ochronę skał wapiennych nie wolno wbijać swoich. 







  
Ten mały punkcik na ścianie po prawej, wyglądający jak pająk,
to wspinająca się powyżej kobieta. Jestem pełna podziwu dla wspinaczy trenujących nie tylko na tych skałkach, ale w ogóle wspinających się po górach. Potrzeba niezwykłej siły fizycznej i psychicznej, olbrzymiego samozaparcia, by wygrać ze swoimi słabościami. 









 

 Za bramą rozciąga się skalisty wąwóz o zboczach porośniętych  murawami oraz zaroślami, który dalej, w środkowym odcinku jest przewężony i zalesiony. W górnej części dolinka tworzy kilka odnóg, z których najdłuższa - właściwa, przybiera formę niedostępnego,
skalistego i zalesionego jaru. W 1968 r Dolinę Bolechowicką objęto ochroną, tworząc rezerwat krajobrazowy.


 Dnem doliny płynie niewielki strumyk o nazwie Bolechówka, który po połączeniu się z potokiem wypływającym z Doliny Kobylańskiej jest dopływem Rudawy. Czasami trzeba było przez niego przejść, ale że strumyk nie jest szeroki nie było z tym większych problemów. W jednym miejscu spływająca woda tworzy niewielki choć bardzo uroczy wodospad. 

Omszałe drzewa dodają niezwykłego uroku, ale zdarzyło się, że powalone drzewo przecięło ścieżkę i musiałam przejść nad nim.

 Wiosna w pełni.
 Widać ją nawet na powalonych na ziemię drzewach. Zaczynają się zielenić pąki liści.



 Po drodze spotkałam dwie duże polany, zastanawiam się kto i w jakim celu wykarczował te drzewa.
 To już prawie koniec mojej wczorajszej wędrówki. Jeszcze kawałek drogi aż doszłam do asfaltowej drogi, a za nią do miejscowości Bębło, gdzie wsiadłam w autobus jadący z powrotem do Krakowa.
Nabrałam ochoty na spacer kolejnymi podkrakowskimi dolinkami, ale to już innym razem.
Polecam, naprawdę warto wybrać się tam na wiosenny spacer.