poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Łańcut

Wiele lat temu byłam w Łańcucie, niestety wówczas byłam tylko przejazdem i nie udało mi się być ani w zamku, ani w powozowni. Tym razem się udało.
Nocleg miałam idealny, w domu jednorodzinnym. Pokój z dużym łóżkiem, czysta pościel, telewizor, łazienka w pokoju, przemili gospodarze, dostęp do kuchni, a na dodatek niedrogo. Co więc chcieć?
Podreptałam do zamku w Łańcucie, weszłam bramą przy Romantycznym Zameczku, gdzie znużona gośćmi gospodyni odpoczywała w ciszy i spokoju.


Moja gospodyni polecała mi szczególnie storczykarnię. Oczywiście nie mogłam jej ominąć. W pięknym parku, stoi niepozorny budynek, a w nim.. Wspaniałe kwiaty. Jak powiedziała mi pani, która tam pracuje najlepiej przyjechać zimą. Wtedy jest barwnie, bajecznie kolorowo. Ale i teraz warto zajrzeć. Jest kolorowo i kwitną miniaturowe storczyki, które można oglądać za pomocą specjalnie w tym celu pozostawionej lupy. Uwaga na zraszacze. Ponieważ te rośliny muszą mieć bardzo wilgotno, więc co chwilę uruchamiały się zraszacze. Musiałam zasłaniać aparat, żeby go nie zamoczyć.
Po spacerze po parku poszłam do dawnego Maneżu (ujeżdżalni), gdzie są kasy biletowe. Zdecydowanie taniej wynosi zakup biletu łączonego (zamek, stajnia, wozownia) niż pojedynczo na wszystkie atrakcje. W poniedziałki zamek można zwiedzić bezpłatnie, bez przewodnika. Kasy są poza terenem parku, ale wystarczy przejść na drugą stronę ulicy, naprzeciwko głównej bramy. W maneżu są również sklepy z pamiątkami, informacja turystyczna (bardzo miłe panie, niestety niezbyt zorientowane jeśli chodzi o transport publiczny), restauracja, toalety. Zwiedzanie jest z przewodnikiem, albo człowiekiem, albo nagranym na taśmie. Sam zamek i otoczenie są pięknie odnowione.
Park to miejsce spacerów, przyjeżdża tu też sądząc po rejestracjach i rozmowy współzwiedzających wiele osób z Rzeszowa na sobotnio - niedzielny wypoczynek.
Pani przewodnik- osoba bardzo żywiołowa, opowiadała w ciekawy sposób o historii zamku, która sięga średniowiecza. Z zamkiem związane były rody Lubomirskich i Potockich. początkowo budowany jako forteca, został przekształcony przez Izabellę z Czartoryskich Lubomirską w zespół pałacowo - parkowy. Pod koniec XVIII w stał się jedną z najpiękniejszych rezydencji na terenie Polski.

Bywało tu wiele ówczesnych znakomitości. W środku niestety nie można robić zdjęć, ale pokazano nam apartamenty dla pań i panów składające się z saloniku, sypialni, garderoby, pokoju dla służby, bawialni, gotowalni i zapewne jeszcze innych pomieszczeń. Praktycznie rozwiązano sprawę palenia w kominkach. W reprezentacyjnych pomieszczeniach paleniska kominków (zresztą przepięknych, każdy inny, nie ma powtarzającego się wzoru a i kształty są przeróżne) zostały umieszczone na zewnątrz pokoi, co powodowało, że służba nie wchodziła do środka i nie przeszkadzała w wypoczynku, czy innych zajęciach państwa.

Dodatkowo w pokojach nie brudzono przy czyszczeniu palenisk, czy przy paleniu w kominkach. Wszystko było wykonane dla jak największej wygody mieszkających zarówno gospodarzy jak i ich gości.
Pod koniec XIX i na początku XX w po remoncie każdy apartament miał w łazience bieżąca wodę i kanalizację oraz oświetlenie elektryczne.
Ostatnim właścicielem zamku był Alfred Potocki, który wyemigrował wraz z 11 wagonami rodzinnych klejnotów, dzieł sztuki, porcelany, sreber oraz najcenniejszych ksiąg. W jednym ze skrzydeł zamku - poprzednio zajmowanych przez służbę jest obecnie część hotelowa i restauracyjna. W ogromnej, przepięknej sali balowej organizowane są koncerty muzyki poważnej.

Po zwiedzeniu zamku i Oranżerii pani przewodnik poprowadziła nas do stajni i wozowni. Każdy pojazd czy to samie, czy bryczka, czy powóz jest gotowy do wyjazdu. Wystarczy tylko zaprząc konie. kolekcja powozów naprawdę imponująca. Za dodatkową opłatą można wybrać się na przejażdżkę przez miasto. Powiezie nas ubrany stylowo woźnica. Na ścianach wisiały trofea myśliwskie przywiezione z safari po Afryce przez Alfreda Potockiego. Powozy bardzo nowoczesne i bardzo stylowe - począwszy od bryczek do spacerów dla jednej osoby, poprzez karety czy pojazdy do podróży na długich dystansach łącznie z miejscami do spania.
Na stronach łańcuckiego zamku można poczytać więcej o historii zamku i przede wszystkim obejrzeć zdjęcia, których niestety turyści robić nie mogą.
Problem robienia zdjęć w Łańcuckim zamku był już poruszany niejednokrotnie. Jest to w tej chwili jedno z nielicznych muzeum w Polsce, gdzie w ogóled nie można robić zdjęć wnętrz. Ten fakt spowodował, że wiele rzeczy mi uciekło, nie wspomniałam o dziełach sztuki, które są tutaj wystawione. Naprawdę warto przyjechać do Łańcuta.
Oprócz niezwykłego, zaliczanego do jednego z najpiękniejszych zamków warto obejrzeć zabudowę miasta. W rynku są kamieniczki z XVII w przebudowywane w XIX i XX w. Na terenie całego miasta są zabytkowe wille i dworki.Warto obejrzeć

synagogę z 1761 r, zespół poklasztorny Dominikanów, kościół farny, czy cmentarze (żydowski, żołnierzy radzieckich) czy Muzeum Gorzelnictwa.
Moja przygoda z Łańcutem zbliża się ku końcowi. Może jeszcze tylko kilka słów o próbie wydostania się z miasta. To była przygoda! Panie w informacji turystycznej powiedziały, że jeździ bus do Przemyśla z nieodległego placu targowego. Wiedziałam już, że z Dworca autobusowego PKS, skrzyżowanie Kościuszki i Sikorskiego nie jedzie nic do Przemyśla, tak więc skorzystałam z informacji i poszłam na przystanek busa. Rozkład jazdy wskazywał na to, że w ciągu najbliższej godziny powinny jechać dwa busiki do Przemyśla. Nie przyjechał żaden i nikt nie wiedział dlaczego. Zaczęłam się już dopytywać o pociąg, kiedy wreszcie pewna pani pokierowała mnie na przystanek na obwodnicy Łańcuta na ul. Armii Krajowej. To był strzał w dziesiątkę. Nie stałam nawet 5 minut, gdy podjechał busik do Przemyśla i wyruszyłam w dalszą część drogi. Po raz kolejny okazało się, że koniec języka jest najlepszym przewodnikiem!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz