sobota, 14 września 2013

Londyńskie metro

Metra mam na jakiś czas dość:D Codziennie ponad 40-osobowa grupa prowadzona przez znakomitego, nie boję się tego słowa użyć:D przewodnika, biega (dosłownie, no prawie dosłownie) po metrze, od jednego peronu do drugiego. To nieprawdopodobne jak dobry przewodnik potrafi zorganizować przemieszczanie się po Londynie. Schodzimy do metra, mamy za zadanie rozciągnąć się jak najszerzej, żeby grupa nie kierowała się do jednego wejścia do wagonu metro, a do kilku, przewodnik krzyczy jeden przystanek (czasami 5, za każdym razem inna ilość). Nadjeżdża metro, każdy wchodzi, gdzie najbliżej, metro dojeżdża na odpowiedni przystanek, wysiadamy, stajemy pod ścianą, przewodnik idzie na przód grupy, krzyczy idziemy, cała grupa za nim.


Udajemy się na kolejny peron, tak jak dziś po schodach zwykłych, ruchomych, potem jakieś przejście, znowu schody ruchome, schody zwykłe i peron. Odpukać całą grupa karnie go słucha, nie ma żadnych problemów z przemieszczaniem się. To trzeba przeżyć, bo żadne słowa nie oddadzą tej atmosfery :D







Tu w Londynie jeździłam już kolejką podmiejską,
metro to codzienność ,













autobusem piętrowym












i pływałam statkiem po Tamizie.




Czas mija jak zaczarowany. Jutro już powrót, a raczej wyjazd z Londynu.
Nauczyłam się naprawdę wiele, zobaczyłam jeszcze więcej. Szczęście jest na wyciągnięcie dłoni, wystarczy wyciągnąć po niego rękę. Ja po swoje szczęście sięgam :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz