czwartek, 26 września 2013

Czarnobyl Baby - Merle Hilbk

Dostałam dziś swoją wygraną, książkę "Czarnobyl Baby" - zaczęłam czytać pierwszy rozdział i jestem stracona dla rodziny i dla świata, dopóki nie skończę jej czytać. Najchętniej zaszyłabym się gdzieś w jakiś odludny kąt, gdzie nikt nie przeszkadzałby mi w mojej podróży wraz z Merle Hilbk - dziennikarką, która wiele miesięcy podróżowała przez strefę zamkniętą, otaczającą elektrownię atomową w Czarnobylu. Podczas wyprawy towarzyszyła jej Masza, białoruska tłumaczka, której jak pisze na ostatniej stronie okładki przedstawiciel wydawnictwa Carta Blanca, "celne uwagi stanowią kontrapunkt tych fascynujących opowieści oraz unaoczniają różnice w postrzeganiu postczarnobylskiej rzeczywistości  przez ludzi ze Wschodu i Zachodu".
Czarnobyl jest jednym z miejsc, które chciałabym odwiedzić, zobaczyć, dotknąć. Sami kierujemy swoim losem. Jaka szkoda, że jednostki mają tak duży wpływ na świat wielu milionów ludzi. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć co będzie za tysiąc czy dziesięć tysięcy lat.
Wiem jedno... historia ma ten błąd, że lubi się powtarzać, a niejedna cywilizacja już upadła teoretycznie w czasach swojego największego rozkwitu. Już całkiem niedługo może się okazać, że cywilizacji "zachodu" już nie ma. Być może tak jak w filmach katastroficznych ludzkość będzie się pomału odradzać od zera... O ile przeżyje choć dwoje ich przedstawicieli....
Pamiętam jeszcze lęk przed wojną atomową, filmy pokazywane w szkole, budowanie schronów przeciwatomowych i instrukcje, co należy zrobić w przypadku alarmu. Mam do tej pory przed oczami zdjęcia grzyba atomowego, a w pamięci relacje z bombardowania Hiroszimy i Nagasaki. Pomimo awarii elektrowni atomowych wiele osób uważa, że to najbezpieczniejsze i najczystsze źródło energii...
Lęk pomimo zapewnień o bezpieczeństwie pozostaje. Wiem, że rozwoju nie da się zatrzymać, ale dlaczego to co dobre wyrzucamy na śmietnik, a doświadczenia z przeszłości są starannie zamazywane...
Trwa wyścig szczurów, jest to sposób na życie, tylko dlaczego po kilku latach człowiek czuje się tak mocno wypalony i tak naprawdę nie ma żadnego celu, ani pomysłu na życie...
Jestem w stanie zrozumieć ludzi, którzy rezygnują ze wszystkiego co osiągnęli i wycofują się zupełnie ze swojego dotychczasowego życia, przewartościowując je całe... Dzieje się to zwłaszcza w obliczu śmierci, gdy człowiek zdaje sobie sprawę z tego jak kruche jest jego życie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz